
Wreszcie
załatwiłem tego chuja. Martwy już w ogóle nie zagraża moim bliskim. Złamana
ręka to małe szkody jak na takie zwycięstwo.
Mam
ogromną satysfakcję. Nie żyje. Leżał pod moimi nogami, kiedy jeszcze go
katowałem. Tak łatwo nie umarł. Musiałem się zemścić, więc była niezła zabawa.
No, a teraz kończą zakładać mi ten gówniany gips. Siedzę niecierpliwie. Chcę
wrócić do domu.
Po
prawie pół roku wreszcie mam jeden, dosyć spory, problem z głowy. Jestem
znacznie spokojniejszy. Teraz wszyscy są bezpieczni. Dobra, nie do końca.
Zawsze będę mieć wrogów. Biorę udziały w różnych akcjach. Nie każde są łatwe.
Nie mam wielu fanów. Ale cóż... Biorę wszystkie papiery i opuszczam
pomieszczenie. Pod szpitalem czeka Niall już z zszytym łukiem brwiowym.
-
Masz tydzień wolnego - mówię i wsiadam do auta.
Czekam,
aż dołączy. Nie jestem miłosierny. Po prostu wolę dać mu urlop niż dostać
opierdol od Caroline, która uwielbia mnie denerwować. Łatwo nie odpuszcza. Czasem
wręcz przeraża. Jak się nakręci to już... Długo starałem się trzymać ją z dala
od swojej dziewczyny. Ale tydzień temu spotkały się w sklepie gdy byliśmy na
zakupach.
To
było...To było bardzo złe. Wystarczyła chwila, a prawie wygadała wszystko
Courtney. Jednakże udało się Ją powstrzymać.
Horan
przemówił jej do rozumu. Jednak teraz dziewczyny spotykają się często. Obaj
doszliśmy już na początku że to nie jest dobrze. No ale nic nie da się zrobić.
Polubiły się.
-
Widzimy się jutro w klubie - mówię do Nialla. - Masz wolne, ale wieczorem
przyjdź. Nie wiem jak wytrzymam sobotę. Ojciec wpada na pokera - mruczę.
-
Znowu wszystkich ogra - śmieje się opuszczając auto, gdy jesteśmy pod
restauracją gdzie umówił się z Caroline.
Gdy
ona go widzi, od razu się uśmiecha. Chwilę potem staje się przerażona. Błagam.
To tylko łuk brwiowy. Przenosi na mnie wzrok. Macham jej i szybko odjeżdżam. Teraz
czas zmierzyć się z moją księżniczką. Już słyszę te serki pytań.
To
będzie mordęga. No, ale właśnie dla niej idę do tego głupiego klubu. Mam tysiąc
innych zajęć. Nieważne. Dla niej wszystko. Zwalniam, ręką zmieniając biegi i
prowadząc.
Pod
domem siedzę w aucie jeszcze jakieś piętnaście minut. Muszę wymyślić dlaczego
nie było mnie całą noc. Chyba nie czas na prawdę. Jeszcze nie. Wyciągam z
marynarki broń i chowam ją do schowka. Co mogę powiedzieć? Miałem wrócić późno.
Wiedziała o tym. No ale trochę się przedłużyło.
Wysiadam
mając już gotową historię. Za chwilę jej powiem. Kiwam głową na Rileya. Wchodzę
do środka. Nie dopadła mnie w drzwiach. Czyli jeszcze nie wie, że wróciłem.
Ściągam
marynarkę i schodzę po schodku. Nalewam do szklanki brandy. Potrzebuję się
rozluźnić. Jestem zadowolony i będę przez dłuższy czas. Nawet mała nie
wyprowadzi mnie z równowagi. Będzie musiała przyjąć to co jej powiem do
wiadomości. Nie pozostawię jej wyboru.
-
Kochanie! - siadam na kanapie i piję bursztynowy napój. Jak dobrze. Wyciągam
nogi przed siebie. Jestem zmęczony, ale zbyt szczęśliwy, żeby iść spać.
Słyszę
szybkie kroki na piętrze i po chwili zbieganie ze schodów.
Odwracam
głowę do wejścia. W nim pojawia się brunetka. Nie pomalowana i w dresach. Już
otwiera buzię, ale ją zamyka. Patrzy na mnie uważnie marszcząc brwi.
-
Chodź - pokazuję, żeby podeszła. Wygląda uroczo. Poprawia mi humor jeszcze
bardziej. Pewnie się uczyła.
-
Ja się martwię, a ty jak gdyby nigdy nic pijesz. - mówi głośno
- Bo mam powód - uśmiecham się szeroko.
Wyjątkowo. - Złapali twojego prześladowcę i moja firma podpisała ważny
kontrakt. Dlatego mnie nie było. Potem Niall chciał mnie odwieźć, ale miał
stłuczkę.
-
Rozumiem, że świętował...co z twoją ręką? - pyta zauważając gips.
-
No właśnie mówię, że to przez stłuczkę - wyjaśniam. - Nic poważnego. Prawą mam
sprawną i tymi palcami będę cię dotykał.
-
Chyba śnisz. - prycha dalej nie ruszając się z miejsca. - Mogłeś zadzwonić.
-
Nie mogłem. Siedziałem pół nocy na izbie przyjęć. Chodź do mnie - mówię
stanowczo. - Cieszę się, że już nic ci nie grozi.
-
Jest ósma rano, a ty pijesz. - pokazuje palcem na szklankę. - Wczoraj było ci
za mało świętowania?
-
Chodź tu i przestań zachowywać się jak moja matka - warczę. - Mój humor zaraz
się ulotni i nie usiądziesz na tyłku.
-
To chyba ja z naszej dwójki mam prawo być zła - podchodzi do fotela i siada na
jego oparciu.
Nie
odpowiadam. Patrzę w prawie pustą szklankę. Zdaję sobie sprawę, że zacznę niedługo za nią nie nadążać. Będzie chciała
próbować nowych rzeczy, zwiedzać świat, uczyć się wszystkiego. Jeśli dalej będę
ją okłamywać, po prostu ją stracę. Mimo że mogę zapewnić jej tak wiele,
odejdzie. Tego się boję. Tylko tego. Nie boję się lufy wycelowanej we mnie czy
bomby w domu. Boję się, że zostanę sam. Bez Courtney, którą kocham. Kocham za
to kim jest, czyli sobą. Muszę w końcu przestać to odwlekać i jej powiedzieć.
Nie dzisiaj. Zdecydowanie nie. Ale jak najszybciej. Czeka nas na prawdę ciężka
rozmowa.
-
Co z tą ręką? - pyta widząc, że nie mam zamiaru jako pierwszy przerwać
milczenia.
-
Jest złamana. Nic poważnego - odstawiam szklankę i łapię dziewczynę za ramię od
razu ściągając ją na moje kolana.
Kiwa
głową patrząc uparcie przed siebie.
-
Mam prezent - trącam nosem jej ramię.
-
Masz mnie za przekupną?
-
Nie, po prostu mam prezent. Jest w marynarce.
Patrzy
na materiał leżący za nią i wraca wzrokiem do mnie.
-
Sięgniesz, jedną rękę masz zdrową.
-
Przeginasz - ostrzegam ją.
-
Proszę - ciska nią w mój brzuch i poprawia się na moich kolanach.
Wyciągam
z marynarki małe pudełko. Podaję dziewczynie.
-
Co to jest? - pyta cicho niepewnie otwierając podarunek.
Na
czerwonej poduszce leży złota bransoletka. Ma kilka zawieszek. Broń, róża,
czereśnia, L. Nie było problemu, aby coś takiego zamówić. Po prostu chciałam,
żeby mnie przy sobie miała.
~ Courtney ~
Biorę
pudełeczko do ręki, a serce wali mi jak szalone. To już? Właśnie teraz? Patrzę
przelotem na mężczyznę i otwieram prezent.... Bransoletka. Piękne, ale to
bransoletka.... Biorę głębszy oddech i uśmiecham delikatnie.
-
Śliczna, dziękuję.
-
Nie ma za co - mruczy. Może źle myślałam. Przecież jakby Louis chciał się
oświadczyć to zrobił by to w inny sposób. Na pewno. W jakiś specjalny. Warty
zapamiętania.
-
Dlaczego róża i pistolet?
-
Całego ogrodu nie mogłem tu zamieścić. Jestem wybuchowy. Jak to - pokazuje na
zawieszki.
-
Dziękuję - powtarzam i zawieszam ją na nadgarstku.
-
Idę pod prysznic. Potem pojedziemy na zakupy. Wybierzesz sobie sukienkę na
jutro.
-
Co jest jutro? - patrzę na niego przeszukując myśli. Nie kojarzę niczego
szczególnego.
-
Impreza - przypomina mi.
-
Sama pojadę. Ty lepiej się połóż. Za tobą ciężka noc. - mówię dalej z żalem.
Wiem,
że robię się nieznośna i to mnie przeraża, ale czasem mam wrażenie, że nie
traktuje mnie poważnie.
-
Nie jestem zmęczony. Pojadę z tobą, może ci podpowiem - całuje mnie w policzek.
- Wstawaj.
Zsuwam
się z niego żeby mógł wstać. Gdy znika na górze, sama też idę się ogarnąć. Nigdy
nie myślałam, że będę miała szafę pełną ubrań tak drogich, o jakich nawet nie
śniłam. Nie myślałam o kolekcji butów ani o pięknej biżuterii. Nie spodziewałam
się służby na skinięcie palca. Naprawdę. Chciałam tylko wyprowadzić się z domu
dziecka. Zacząć od nowa. Po swojemu. A zaledwie rok po jego opuszczeniu znalazłam
kochającego chłopaka, który daje mi wszystko. I nie mam na myśli tych skarbów i
pieniędzy. Chodzi mi o miłość, poczucie bezpieczeństwa, przyjaźń i szczęście. A
zaledwie rok po jego opuszczeniu znalazłam kochającego chłopaka, który daje mi
wszystko. I nie mam na myśli tych skarbów i pieniędzy. Chodzi mi o miłość,
poczucie bezpieczeństwa, przyjaźń i szczęście. Louis jest starszy, ale przez to
dojrzalszy. Wie więcej. Dopasowujemy się. On mnie czasem przystopuje, a ja go
czasem rozbawię. Lubię, kiedy się uśmiecha, bo robi to tylko dla mnie lub
przeze mnie. To miłe. Czuję się wtedy
wyjątkowa. Wiem, że to mam tylko ja.
Kocham
go i nie zamierzam odejść. On wytrzymuje ze mną, gdy mam okres, a ja wytrzymuję
z nim, gdy ma problemy w firmie. Dopełniamy się całkowicie. Każdego dnia
dziękuję niebiosom za to co mnie spotkało. Uśmiecham się pod nosem. Okej, więc
jestem szczęśliwa. To właśnie czuję. Zadowolona przeglądam swoje ubrania. W
końcu decyduję się na kombinezon w kwiaty. Do tego biorę czarne koturny i lekko
się maluje. Zakładam nowy prezent i wychodzimy.
Wsiadam
do swojego białego, dużego volvo. Za mną wyjeżdża Trevor. Przyzwyczaiłam się do
ochrony. Cieszę się, że mogę prowadzić, bo Louis wypił. Przez całą drogę żadne
z nas nie mówi ani słowa. Może to i lepiej. Tylko byśmy się pokłócili. Chwila
odetchnienia dobrze nam zrobi.
Czasami
mam wrażenie, że czegoś nie rozumie, że coś nie jest jasne i omija mnie
szerokim łukiem. Nie do końca wiem co. To bardzo dziwne uczucie. Może i jestem
na niego zła, ale przez tą jego rękę mi go szkoda. Nie umiem się na niego długo
gniewać. Na w sobie takie coś, że... mógłby ze mną zrobić co tylko by chciał. Łatwo
mu ulegam. Wiem to, ale nic nie poradzę. Ma taki wpływ. Kręcę głową sama na
siebie. Parkuję między autami na samej górze centrum handlowego. Wysiadam, a
Louis za mną. Zamykam auto i wchodzimy do środka galerii. Od razu kieruje się
do sklepu gdzie zazwyczaj kupuje suknie.
-
Możemy iść najpierw gdzie indziej? - pyta Louis, gdy przekraczamy próg. -
Proszę.
-
Tu najprędzej coś znajdę.
-
Przyjdziemy za chwilę - łapie mnie za ramię i zawraca.
-
Jeśli chcesz coś kupić, możemy się rozdzielić.
Nie
odpowiada, tylko wyprowadza mnie ze sklepu. Zerka przez ramię, a potem idzie ze
mną dalej. Muszę szybko przebierać nogami, żeby móc za nim nadążyć. Wchodzimy
do Zary. No dobra. To było dziwne. Idę między wieszaki. No cóż... Chyba
poświęcę trochę czasu i poszukam moje chłopakowi dobrego terapeuty. Zaczynam
się o niego martwić. W moje ręce wpada śliczna czerwona suknia. Piękna…Od razu
się w niej zakochuje. Będzie idealna na jutro. Oczywiście, jeśli będzie
pasować.
Od
razu znikam z moim nowym nabytkiem w przymierzalni.
Zakładam
ją i przeglądam się w lustrze. Plecy są odkryte. Z przodu jest spore rozcięcie.
Widać całą długość mojej nogi.
Podoba
mi się. Jest odważna, ale elegancka. Wydaje mi się, że Louisowi też przypadnie
do gustu.
Wychodzę
z przymierzalni. Siedzi na kanapie i ogląda magazyn.
-
Lou.. - mówię na tyle głośno żeby usłyszał i do niego podchodzę.
Podnosi
głowę i lustruje mnie wzrokiem.
-
Courtney, wiesz jak w tym wyglądasz? Jak królowa. Ale nie pójdziesz w tym, bo
wszystkim stanie.
-
Chyba trochę Przesadzasz.. - przejeżdżam po materiale.
-
Chyba jednak nie przesadzam - pokazuje na swoje spodnie.
Otwieram
szerzej oczy. On jest z tym niemożliwy. Szybko do niego podchodzę i kładę mu
poduszkę na krocze.
-
Chowaj to.
-
To się przebierz - mruczy. - Możemy kupić tę sukienkę, ale jutro będę chodził
tak całą noc i w końcu przelecę się w łazience.
-
Nie możesz napatrzeć się i przyzwyczaić?
-
Nie mogę - przygryza dolną wargę.
-
Louis - ganię go. - Ja pytam poważnie.
-
Kup sobie, przecież ci nie bronię - wstaje i idzie do innych wieszaków.
Jejciu
niech on jakoś zasłoni tą wieże. No i co ja mam teraz zrobić? Przynosi mi
sukienkę. Trochę inną. Łapie mnie za rękę i wciąga di przebieralni.
-
Ta mi się bardziej podoba - pokazuje na kreacje na sobie.
-
Domyślam się - mruczy i przypiera mnie do ściany.
-
Nie zniszcz sukienki.
-
To ty będziesz klękać - wzrusza ramionami, całując mnie po szyi.
-
A co jeśli nadal jestem zła? - pytam uśmiechając gdyż nie może tego zobaczyć.
-
Nie wierzę - mówi i zasysa skórę, zostawiając na niej ślad.
Odsuwam
go i zdejmuje sukienkę. Nie chce jej pobrudzić. Jest za ładna. Zawieszam ją i
rzeczywiście klękam przed mężczyzną.
Lou
łapie mój podbródek.
-
Naprawdę potrzebuję twojej pomocy, sama widzisz co potrafisz.
-
Pójdę jutro w tej sukience i kropka - mówię i rozpinam pasek, a potem guzik i
suwak. Już przez bokserki widać, że jest twardy jak cholera.
I
to naprawdę wszystko przeze mnie. Czuję lekką satysfakcję. Najpierw dotykam go
przez materiał. Potem zsuwam bokserki.
Duży
i gotowy jak zawsze. Składam na nim kilka pocałunków i zaczynam drażnić
językiem.
-
Kurwa - Louis klnie i wplątuje palce w moje włosy.
-
Coś nie tak? - pytam słodkim głosem.
-
Cicho - przygryza wargę.
On
coraz częściej staje się bardziej stanowczy względem mnie. Nie karze mu dłużej
czekać i biorę go do ust.
Louis
powstrzymuje się od jakichkolwiek dźwięków, aby nikt nas nie przyłapał. Ja bym
miała z tym problem. Nigdy nie umiem być cicho podczas orgazmu. Nie przejmuje
się tym szczególnie w domu, ale w miejscu jak sklep. Mogło by być nie ciekawie.
Przyśpieszam, chcąc dać mu ulgę. Poza tym wtedy wyjdziemy stąd. Tak to z
problem byłoby ciężko. Louis syczy, ciągnąc za moje włosy. Jestem pewna, że
mięśnie jego brzucha spinają się i rozluźniają, a on za chwilę dojdzie.
Znam
go tak dobrze. Potrafię to stwierdzić jedynie po nawet najmniejszym szczególe. Nie
mylę się. Czuję na języku to co mi daje i staram się wszystko połknąć. Nie
sprawia mi to większego problemu, choć szczerze tego nie lubię. Ale Louis nie
musi wiedzieć wszystkiego.
Ocieram
usta i wstaję. Ten smak jest po prostu trochę dziwny. Ale przynajmniej mi się
nie cofa.
-
Problem z głowy - mruczę ubierając swój kombinezon.
-
Teraz możemy wrócić do tam tego sklepu. Może jeszcze sobie coś wybierzesz.
-
Chyba nie potrzebuje nic więcej, ale możemy zajrzeć. - płaci i wychodzimy z
lokalu.
Przechodzimy
się jeszcze po centrum. Kupuję buty i Louis sobie koszulę. Po lunchu wracamy. Pod
domem jesteśmy dwie godziny później gdyż ja w przeciwieństwie do niego nie
jeżdżę jak pirat.
Wysiadam,
a Louis zabiera zakupy. Nawet jedną ręką ze wszystkim sobie radzi. Otwieram mu drzwi i wchodzę zaraz za nim.
Ładnie pachnie. Gabriell zapewne zrobiła jakąś zapiekankę.
Pierwsza ❤
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze super :**
Wyznanie Courtney najlepsze!! ❤❤❤
Świetny ;)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
OdpowiedzUsuńCieszę sie ze maja juz z głowy tego wroga
Ale dlaczego Lou jej o wszystkim nie powie
Ona go zostawi jak dowie sie nie od niego
Cos czuje ze wszystko wyjdzie na jaw na imprezie
Mam zle przeczucia :(
Hej swietny rozdzial czekam na nastepny. Mam pytanie ty pisalas Never say never o Lou i jego corce, i o dziewczynie z rodzunnego miasta Harrego, moglas by je napisac jeszcze raz to bylo moje ulubione opowiadanie i czesto czytalam je ponownie . Prosze.
OdpowiedzUsuńnie jestem w stanie przepisać całego opowiadania.
UsuńHmm hej dziekuje za odpowiedz, troche smutno mi z tego powodu no ale trudno, dziekuje i czekam na kolejne rozdzialy
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper! Kiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńSuuuuuuper *____* @nxd69
OdpowiedzUsuń