sobota, 26 marca 2016

fear

Hej! Zapraszam was na FEAR

piątek, 11 marca 2016

Rozdział 26

Trzymam Minnie na kolanach. Dziewczynka wpatruję się w tekst bajki. Czytam dla niej. Wolałbym, aby spróbowała sama. Ma już pięć lat. Od samego początku była bardzo dobrze rozwiniętym dzieckiem. Nawet uczy się hiszpańskiego przez zabawę od dwóch lat.
Czasem boję się, że za te dziesięć lat moje dziecko mnie obrazi, a ja nawet nie zrozumiem. Courtney wchodzi do pokoju z Christopherem przy piersi.
- Na dzisiaj koniec. Pójdziemy pływać - mówię do Minnie. - Wszyscy.
- On mi zaraz zaśnie - pokazuje na trzynastomiesięcznego chłopca. Ten patrzy na nas spod pół przymkniętych powiek.
- No to jak zaśnie to pójdziemy - uśmiecham się. Mój malutki synek.
- Tato, czytaj - prosi dziewczynka pokazując palcem na książkę przed nami.
- Ty spróbuj - mówię całując ją we włosy.
Kręci główką i wtula się w mój tors.
Wzdycham cicho. Kontynuuję czytanie bajki.
Moja żona tylko śmieje się pod nosem i wychodzi znów zostawiając nas samych.
W końcu kończę. Moja malutka jest zadowolona. To najważniejsze.
- Dziękuję tatusiu - całuje mój policzek i biegnie szukać mamy chcąc pocałować braciszka na dobranoc. Jest wobec niego przesłodka.
To starsza siostra, które uwielbia Christophera. Bawi się z nim, czasem karmi.
Gdy ten raczkuje, ona robi to z nim i urządzają sobie wyścigi. To bardzo grzeczna dziewczynka. Staramy się, aby była dobrze wychowana.
Odpuszczamy sobie kąpiel ze względu na nagły deszcz. Courtney za to zaproponowała naszej córce zrobienie ciastek.
Dziewczyny znikają w kuchni. Ja za to idę do sali, gdzie zbieram gang. Nie zaprzestaliśmy działalności. Po mnie wszystko przejmie syn. Takie mam plany, ale do niczego go nie zmuszę. Na razie to niech dorośnie. Lub chociaż zacznie chodzić. To będzie dobry początek.
- Chłopcy, a co powiecie na bank rezerw federalnych hm? - patrzę na nich.
- Jestem za - słyszę kilka głosów naraz.
- Świetnie. To to zaplanujcie. Mnie się nie chce.
Niall się śmieje i robi coś w komputerze. Na nich zawsze można polegać. Muszą tylko wszystko dopracować. Nie siedzimy długo. Nie schodzi nam nawet pełną godzinę. Niall ogarnie plany u siebie w domu. Wszystko nam przedstawi. Nie musze się o to martwić. Idę do kuchni, gdzie moje królewny rządzą i pilnują ciastek.
- Patrz - Minnie pokazuje na piekarnik
- Postarałyście się - siadam przy blacie.
- Zawsze się staramy - żona patrzy na mnie zmywając naczynia.
- Oczywiście, że tak. A obok stoi zmywarka. Tak tylko przypominam.
Wzrusza tylko ramionami. Ciasteczka są gotowe piętnaście minut później i moja córka decyduje, że to oczywiście ja skosztuje je jako pierwszy.
- Ale dobre - mówię, czując wanilię. Naprawdę potrafią człowiekowi poprawić humor.
- To ja też chcę.. - siada mi na kolanach i bierze z miski ciastko dla siebie.
Obejmuję Minnie ramieniem. Zjadam moje ciastko. Uśmiecham się do córki. Jest śliczna. Podobna do Courti, ale oczy ma moje.
karo:)
- Też chcę.. - druga brunetka zajmuje drugie kolano.
- Proszę - biorę wypiek i podaję jej.
Ignoruje mnie i całuje. Długo i naprawdę namiętnie.
- Fu - słyszymy córkę.
Courtney uśmiecha się przenosi na nią wzrok.
- Zobaczymy za parę lat.
- No ty chyba żartujesz - wtrącam. - Ona nie będzie nikogo całować.
- Żyj w złudzeniu.. - znów mnie całuje.
Próbuję coś jeszcze powiedzieć, ale jej usta mi na to nie pozwalają.
Lubię chwile jak ta. Spokój, rodzina. Za chwilę jeszcze młody zacznie coś rozumieć. Kupię nam domek nad jakimś jeziorem. O. To jest bardzo dobry pomysł. Możemy wybrać się na krótkie wakacje.
~*~
Christopher raczkuje po plaży nad jeziorem. Minnie w różowym stroju siedzi na kocu i robi babki z piasku. Moja żona opala się, na szczęście W STANIKU. Ja chodzę za synem, bo ten jest niemożliwy. Raz spuścisz z oka a już gdzieś pójdzie.
Pogoda jest świetna. Każdy z nas dobrze się bawi. Boże, to dziecko ma za dużo energii.. Zniecierpliwiony biorę go na ręce i otrzepuje z piasku.
- Koniec - mówię. Mam swoje lata i już brakuje mi tylu sił. Masakra. Wchodzę do domku, a młodego sadzam w foteliku. Obiecałem Minnie frytki.
Już mam brać się do roboty, ale słyszę głośne śmiechy i piski. Patrzę przez okno. No tak. Mała oblała mamę i teraz musi zwiewać.
Staję w drzwiach domku.
- Kochanie, czyżbyś była mokra?! - krzyczę.
Ta nie odpowiada mi gdyż właśnie łapie naszą córkę. Podnosi ją i zmierza do wody.
Kręcę głową i wracam do kuchni. Znów słychać piski. Śmieję się tylko pod nosem i zajmuje tymi frytkami.
Do lat trzech jadła wszystko co zdrowe i ekologiczne. Dosłownie. Potem stwierdziłem, że i tak będzie chciała jeść to co inne dzieci. Teraz trochę jej dozujemy te dobre rzeczy. Zaczynam mówić do syna gdyż ten domaga się mojej uwagi uderzając rączkami o fotelik. Oczywiście muszę się przy tym wygłupiać, za co nagradza mnie śmiechem. Teraz kiedy tak mały jest słodki, ale wiem, że będę musiał trzymać go twardo. Tak jak mój ojciec mnie. Wychowam do na dobrego chłopaka. Na prawdziwego mężczyznę. Pójdzie do szkoły wojskowej. Będzie się znał na robocie.
Biorę go pod pachę, talerz z frytkami w drugą rękę i wychodzę z domku.
- Wychodzić z tej wody - wołam dziewczyny.
- Muszę ją najpierw utopić - słyszę Courtney.
- Skarbie!
- Tatusiu ratuj mnie! - znowu pisk.
Kładę młodego na koc. Stawiam talerz i idę do dziewczyn.  Łapię żonę i przerzucam przez ramię.
- Louis, po czyjej jesteś stronie? - śmieje się.
- Bronię młodszej - klepię ją w tyłek.
- Zostaw tyłek. - sama uderza mój.
- Jemy - sadzam ją na kocu.
Brunetka przygarnia do siebie Christophera i razem spędzamy czas do wieczora. Jest miło, wesoło i nikt nie narzeka. Chwilę spędzone z rodziną są najcenniejsze.

Dwa dni później dojeżdżają do nas Liam i Sophia z malutką Holly. Mała jest cztery miesiące młodsza od naszego syna. Pierwszego wieczoru od ich dotarcia, razem z Payne em trochę zabalowaliśmy. Następnego ranka obaj mieliśmy cholernego kaca. I oczywiście każdy z nas kazanie. Obiecałem że zajmiemy się dziećmi, a one poszły się opalać. Dopiero po tym im przeszło. Wróciliśmy po tygodniu. Christopher nauczył się tam chodzić. Było świetne. Cała rodzina, spokój i zabawa.