środa, 15 lipca 2015

Rozdział 4


- Które auto do cholery? - pytam choć znam odpowiedz bardzo dobrze.
- Auto Courtney. Niall nie mógł zapanować nad samochodem, kiedy okazało się, że hamulce są przecięte - mówi zdenerwowany.
Wkurwiony uderzam pięścią w ścianę. Nie panuję nad sobą. Jestem przerażony, ale i zły. Nie wiem, co się dokładnie stało. Nie wiem, czy Courtney nic nie…Jezus. A jeśli tak, to nie wiem, co zrobię. Jakiś pierdolony wariat próbuje mi ją odebrać, zniszczyć, zabić. Kto i po co?! Dlaczego? Co ona zrobiła?
- Co z nimi?
- Mercedes wjechał w audi Liama, nie mogąc zahamować. Liam zatrzymał się w rowie i na razie nie wygląda to ciekawie. Zaraz będzie tu policja.
- Świetnie, świetnie kurwa - chodzę wściekły od ściany do ściany.
Rzucam telefon na kanapę. W mojej głowie wszystko się kotłuje. Staram się znaleźć szybkie rozwiązanie. Kurwa no, muszę tam jechać.
Biegnę na górę, aby przebrać się w, to czego nie noszę.  Wszystko wszystkim, ale kurwa małą jest najważniejsza i muszę się upewnić że nie stało się nic poważnego.
Wsiadam na motor i jadę przed siebie. Daleko nie mogli pojechać. A wypadek będzie widoczny.
Całą drogę błagam w myślach, żeby tylko była cała. Na miejscu rzucam motor i szybko szukam jej wzrokiem.
Na głowie mam kaptur, bo dobrze wiem, że radiowozy już jadą. Nie zamierzam wpaść. Podbiegam do samochodu wgniecionego w tył drugiego.
Zarówno Niall jak i Courtney są nieprzytomni. W drugim aucie nikomu nic szczególnego się nie stało
Jak słyszę te jebane syreny, to mnie krew zalewa. Wyciągam Nialla na trawę. Wołam któregoś z chłopaków. Sam biorę Courtney na ręce i ulatniam się w jakąkolwiek stronę. Na czole ma rozcięcie. Krew zdążyła zaschnąć.
- Obudź się, słyszysz? Obudź się - syczę przez zęby, mając jeszcze siły by biec.
Nie reaguje leżąc w moich ramionach kompletnie bezwładnie. Kiedy jestem dosyć daleko, kładę ją na trawie. Dzwonię po pogotowie. Znam ulicę, widzę, gdzie jesteśmy. Muszą jej pomóc. Gdy przyjeżdżają, jadę razem z nimi. Boje się ją zostawić.
Siedzę pod ścianą karetki i patrzę na nią nieobecnym wzrokiem. Myślami jestem przy tym, co będzie jeśli się nie obudzi i co zrobię temu, kto jest winny. Nie zabiję. Zabicie byłoby za proste, za łatwe. To będą tortury. Tylko...tylko go znajdę. A znajdę na pewno.
Przecieram twarz dłońmi i poprawiam kaptur. Lekarz co chwila sprawdza coś na monitorze.
- Stan nie jest stabilny. Musimy wprowadzić panią Evans w śpiączkę. - odzywa się mężczyzna czekając na moją zgodę.
- Róbcie co musicie - mówię sucho. Dojeżdżamy do szpitala. Zabierają ją na salę.
Skoro właśnie to ma jej pomóc to niech robią. Byleby z tego wyszła. Wyciągam telefon i dzwonię do Harryego. Muszę wiedzieć co z moimi ludźmi. Styles wszystko mi streszcza. Wychodzi na to, że wszystko idzie w miarę dobrze.
- A co z Niallem? - pytam.
- Połamane żebra i wstrząs mózgu. Jednak go ma.
- W którym jest szpitalu?
- Świętego Augustyna. - mówi i słyszę jak kogoś opieprza.
- Nie mogę tam pojechać. Posłuchaj mnie teraz uważnie. Wszystko jest w twoich rękach, Harry. Mówiąc wszystko, mam na myśli wszystko.
- Kumam. Jakby co będę dzwonił.
- Tylko wtedy jak będzie źle. - chowam telefon i siadam na krześle.
Martwię się. Czuję się kompletnie bezradnie. Siedzę i patrzę się w ścianę. Mam tyle problemów. Czuję ciężar na ramionach. To co spoczywa na moich barkach nie jest łatwe. Courtney w śpiączce to ostatnia rzecz o jakiej mogłem myśleć. Nie spodziewałem się...To wszystko jest pojebane. Tak mocno pojebane. Będzie leżeć na tym łóżku niczego nie świadoma, nieprzytomna. Usłyszy? Nie wiadomo. Obudzi się? Oby tak. Nic mnie nie obchodzi. To ona jest najważniejsza. Tylko ona. Nie wyobrażam sobie swojego życia bez niej. Teraz gdy choć na nią spojrzę wzbiera się we mnie straszna złość.
Lekarz, pielęgniarki, salowe w końcu wychodzą z niedużej sali. Irytująca lampa bzyczy nad moją głową. Staram się skupić na Courtney. Oddycha sama? Nie. To chyba jedna z maszyn stojących obok. Ten widok mnie mdli. Łapię ją za rękę. Jest mała, delikatna i krucha.
Tym razem nie jest również tak przyjemnie ciepła jak zawsze. Jej temperatura jest znacznie mniejsza od mojej. Skóra dziewczyny jest nieprzyjemnie blada.
- Spróbuj mnie zostawić, a pożałujesz - mówię cicho. - Rozumiesz? Jasne, że rozumiesz. Na pewno słyszysz. Musisz. Przepraszam. Wiem, zawaliłem. To moja wina. Ale błagam, ze wszystkich kar dla mnie, wybierz inną i nie odchodź. Bo nie możesz. Bo cię potrzebuję. Bo wiem, że mimo wszystko, mimo tego co mam, nie dam rady. Dziwne, prawda? Powinienem być silny z władzą. Ale po co mi ona, skoro nie miałbym ciebie?
Naprawdę wierzę, że mnie słyszy i wysłucha. Że postara się ze wszystkich sił jakie jej pozostały. Całuję jej knykcie i zamykam oczy, przełykając ślinę. Nigdy nie czułem się gorzej. Nigdy. Zabijałem i nie miałem wyrzutów sumienia.
- Panie Tomlinson - do sali wchodzi pielęgniarka z dwoma policjantami.
- Słucham? - odwracam się do nich z kamienną twarzą.
- Chcieliśmy porozmawiać z panem o wypadku.
- Nie byłem świadkiem wypadku, więc nie będę składać zeznań.
- Jednak to pan wezwał pogotowie do pani Evans.
- Ale przy wypadku mnie nie było. Proszę pytać świadków. Poza tym to moje auto zostało wmanewrowane w to. Było sprawdzane jak każde. A jednak ktoś podciął hamulce.
Mężczyźni wszystko spisują i zabierają mnie na komisariat żebym złożył oficjalne zeznania. Zmyślam jakąś bajkę. Taką w którą mogą uwierzyć i wychodzę.
Skoro jestem już w drodze to jadę zobaczyć co u Nialla. W końcu to mój przyjaciel i świetny pracownik. Też żałuję, że mu się coś stało. Mam jednak nadzieję, że ojciec powstrzyma się od komentarzy. Bo to już będzie dla mnie kolejny gwóźdź do trumny.
Wchodzę do szpitala. Rozglądam się i trafiam na drugie piętro, gdzie widzę Trevora i Travisa oraz Caroline. Podchodzi do mnie i uderza w twarz. Okej, tym razem jej pozwolę. Narzeczona Nialla patrzy na mnie bez słowa, cała zapłakana.
- Będzie dobrze - mówię słabo.
- Nie wiesz tego - odzywa się znów podchodząc do szyby.
Podążam za nią i widzę Nialla w tej samej sytuacji, co Courti. Zaciskam usta w wąską linię.
- Wiem, Caro. Znam go lepiej niż ty i możesz mi zaufać, że skurwysyn jest zbyt silny, aby się z tego nie wybudził - zapewniam ją.
- Obyś miał rację.. - szepcze drżącym głosem. Siedzę tam godzinę.
Nie rozmawiamy. Jedyne co, to trochę ją uspokajam i kupuję kawę. Proszę Trevora, aby zawiózł ją do domu, a mnie z powrotem do szpitala Courtney.
Tam mijam się z jej lekarzem w drzwiach.
- Co z nią? - pytam, zatrzymując go.
- Jest lepiej. Organizm walczy.
- Lepiej - prycham i omijam mężczyznę, wchodząc do środka.

Całą noc spędzam na krześle przy łóżku małej. Nawet natrętna pielęgniarka nie zdołała mnie stąd wyrzucić.

10 komentarzy:

  1. O matko oby się niedługo wybudziła świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cholera, przeczuwałam że to będzie auto, którym jechała Courtney. Oby szybko się obudziła :) No i Niall oczywiście też musi z tego wyjść.
    Jestem ciekawa kto tak się uwziął na Lou i robi to wszystko.
    Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału :)
    /@zosia_official

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeśli Courtney lub Niallowi się coś stanie to obiecuje, że znajdę tego ppjeba który to zrobił i osobiście zatłukę...
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu jezu
    Mam nadzieje ze Courtney i Niall się wybudza i ze będzie z nimi wszystko w porządku
    A Louis zalatwi tego kto im to zrobil
    Życzę weny i do następnego

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG! Ten rozdział jest djsfsdfsdfsdsafn

    OdpowiedzUsuń
  6. O ja pier.... Rozdział mega zajebisty . Mam nadzieję że Courtney i Niall wybudzą się z tych śpiączek, a Lou dorwie suki.syna który to zrobił. Do następnego. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bolg normalnie cudowny a rozdział genialny już nie mogę się doczekać dalszej części tej historii ;)
    /A

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział naprawdę ciekawy ! Ten wypadek...cholera, kto to zrobił? Kto chce zabić Courtney?! Kto tak bardzo nienawidzi Tomlinsona?!
    Biedny Niall, też mi go strasznie szkoda. I Caroline, biedulka...

    OdpowiedzUsuń
  9. Woooow ale sie zrobilo ciekawie,ja chce zeby oni juz z tego wyszli noo jak najszybciej,czekam na nn :) @nxd69

    OdpowiedzUsuń
  10. Akcja dzieje się naprawdę szybko, przez co odrobinę trudno nadążyć za całą fabułą opowiadania, ale pomimo tego ma w sobie coś, co różni się od innych, dlatego na pewno będę kontyunowała czytanie.

    OdpowiedzUsuń